Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Skocznia narciarska na Stadionie Narodowym? Apoloniusz Tajner jest za

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Skocznia narciarska na stadionie to nie jest zupełnie nowy pomysł, ponieważ takie obiekty budowano już kilkadziesiąt lat temu. Jeśli tylko znajdą się pieniądze, to konkurs skoków na Narodowym mógłby otwierać sezon - uważa Apoloniusz Tajner, szef Polskiego Związku Narciarskiego.

Jednak nawet jeśli ten pomysł nie wypali, to za kilkanaście dni na zawodach pucharu świata w Norwegii zobaczymy po raz pierwszy konkurs skoków drużyn mieszanych. Polek na skoczni na razie nie będzie, bo są jeszcze za młode.

Menstream.pl: Zawody w skokach narciarskich i ustawienia skoczni na Stadionie Narodowym to jest dobry pomysł? Ma jakiekolwiek szanse na urzeczywistnienie, czy raczej można go zaliczyć do tych z gatunku science-fiction?

Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, były trener Adama Małysza: Z początku jak o tym usłyszałem, to też wydawało mi się to zupełnie nierealne i niepotrzebne. Dopiero gdy zapoznałem się z tym pomysłem, to okazało się, że jest to tylko sprawa techniki i pieniędzy. Tego typu skocznie powstawały już kiedyś. Są na przykład zdjęcia z 1937 roku z Chicago, gdzie taki obiekt stanął na boisku do futbolu amerykańskiego i z 1961 roku z Wembley. Nie ma wprawdzie do nich żadnych opisów, ale na oko sądząc, można było z nich skakać mniej więcej na odległość 60 metrów. To były skocznie z drewnianych belek, które po przeprowadzeniu zawodów rozebrano.

Ten pomysł, by stawiać skocznię na Narodowym popiera i jest nim zainteresowany Walter Hofer, dyrektor konkurencji skoków Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, który był osobiście w Warszawie na Stadionie z technikami i inżynierami oraz grupą polskich menadżerów i organizatorów pucharu świata w Zakopanem. Bo to właśnie ta grupa - zakopiańska, chciałaby taki konkurs zorganizować. Właściwie to Polacy jako jedyni odpowiedzieli na apel Hofera w tej sprawie.

Przyznam jednak, że w tej chwili nie wiem na jakim etapie jest przedsięwzięcie, gdyż grupa która nad tym pracuje utajniła swoje prace, żeby nie wywoływać niepotrzebnej sensacji.

Zatem nie jest to kompletna mrzonka?

Nie. To jest trochę tak jak ze sceną na koncert, którą po prostu trzeba zbudować. Musi przyjechać paręnaście tirów ze sprzętem, który trzeba rozładować i postawić konstrukcję, a po imprezie się to składa, wywozi i nie ma po tym śladu. Widziałem już wyrysowane przez naszych ekspertów dwa profile skoczni na Stadionie Narodowym. Oczywiście, jest to pomysł typowo komercyjny, a więc nie zostałby sfinansowany przez żadne środki publiczne, tylko przez ludzi, którzy ryzykują swoimi pieniędzmi, żeby to zbudować i mieć z tej imprezy jeszcze jakiś dochód.

Polski Związek Narciarski nie dołoży się do takiego przedsięwzięcia?

Nie, trzeba szukać komercyjnego partnera. My jako związek się do tego nie mieszamy. Gdyby jednak udało się to przeprowadzić i znane byłby już koszty, strona techniczna, organizacyjna i rentowność imprezy to mogłoby to być otwarcie przed rozpoczęciem właściwego sezonu. Jest nawet propozycja terminu - 26-27 października 2013 r. Wzorem narciarstwa alpejskiego, w którym rozpoczęcie sezonu poprzedzają zawody w austriackim Solden, można by wówczas w kolejnych latach robić podobne zawody w Berlinie, Paryżu.

Byłoby to więc stałe wprowadzenie do sezonu?

Tak, federacja narciarska szuka możliwości promocji skoków. A to zadziałałoby pewnie też świetnie dla promocji Polski nie tylko skoków narciarskich. Do treningów jest to nam średnio potrzebne bo skoczni jest dość w Europie i w Polsce.

PZN popiera ten pomysł, ale nie wchodzi w to jako organizator. Jeśli wystąpimy o przyznanie takiej imprezy, to przekażemy jej organizację tym, którzy chcą zaryzykować i ją przygotować.

Za nieco ponad rok, na igrzyskach w Soczi po raz pierwszy mają być rozgrywane zawody w skokach narciarskich kobiet. To dobrze, że dopuszczono panie do tej dyscypliny?

Kobiety już od kilku lat o to walczą. Nawet przed igrzyskami w Vancouver Kanadyjki składały pozew sądowy, dotyczący dyskryminacji tej sprawie. MKOl jeszcze ocenia zakres oddziaływania tego sportu, który wówczas nie był jeszcze zbyt szeroki. Teraz coraz więcej dziewczyn skacze i to jest moim zdaniem nie do zatrzymania, bo sporo krajów już postawiło na skoki narciarskie kobiet.

Natomiast prawda jest taka, że konkursy kobiece nie cieszą się wielkim zainteresowaniem. Na ogół promuje się je przy zawodach mężczyzn. Na przykład przeplata się zawody - jedna seria mężczyźni, druga kobiety, albo konkursy drużynowe - dwóch mężczyzn i dwie kobiety. W tym roku, 23 listopada, pierwszy konkurs pucharu świata, który odbędzie się w Lillehammer, to będzie konkurs drużyn mieszanych - takich mikstów.

Będą startować Polki? Mamy zawodniczki w tej dyscyplinie, może żeńską następczynię Małysza?

Nie, nie mamy jeszcze takich dziewczyn i na razie takiego kobiecego Małysza nie widzimy. Szkolimy jednak już od trzech lat dziewczynki w dwóch grupach - w Beskidach i w Zakopanem pod opieką oddzielnych trenerów. Musimy trochę poczekać, aż one urosną. W 2018 roku może już będziemy mieli zawodniczki, które będzie można wystawić w zawodach.

Wracając do tego, co czeka nas szybciej - o Kamilu Stochu mówi się, że może pójść w ślady Adama Małysza. Czy poza nim mamy jeszcze innych zawodników, którzy mogliby sprawić radość kibicom i stworzyć mocną drużynę?

Wszystko na to wskazuje. Potencjał naszych skoczków jest teraz nawet większy niż wtedy, kiedy Adam skakał. Małysz zawsze wyprzedzał cała grupę, która podciągała do niego, ale nigdy nie mieliśmy takiego zespołu do konkurencji drużynowych, żeby to była równa ekipa. Zawsze był jakiś słaby punkt, który nam odbierał szanse na medal. Przez ostatnie lata jednym skokiem zawsze ktoś psuł to co wisiało w powietrzu i ciągle było czwarte, piąte miejsce.

Teraz potencjał jest dość wysoki i myślę, że Kamil będzie świetnie przygotowany. To już widać. Nasi chłopcy już ćwiczyli w Oberstdorfie na skoczni 90- i 120-metrowej.

Będziemy mieli też drugiego lidera - Maćka Kota. To jest zawodnik, który powinien na stałe zakotwiczyć w pierwszej dziesiątce. Ci dwaj - Stoch i Kot - będą mieli wsparcie Piotra Żyły i Dawida Kubackiego. Oni podciągnęli się względem Kamila.

Oprócz tego mamy jeszcze kilku zawodników na których możemy liczyć to są: Krzysiu Miętus, wicemistrz świata juniorów - Aleksander Zniszczoł, Bartłomiej Kłusek.

A Klimek Murańka, o którym swego czasu było bardzo głośno? Znajdzie się dla niego miejsce w kadrze?

To jest talent, nawet większy niż Adam Małysz. Oczywiście, to jest jeszcze młody chłopak, który ma 18 lat i nie wiemy jeszcze jak jego osobowość się rozwinie. Małysz, gdy osiągał sukcesy, wygrywał właśnie osobowością, odpornością psychiczną nie tylko umiejętnościami na skoczni.

Klimek miał problemy zdrowotne ze wzrokiem. We wrześniu, jak zrobił salto na skoczni w Ramsau, wyszło na jaw, że ma w zasadzie tylko 20 proc. wzroczności. Już ledwie widział trenerów, tylko to ukrywał. Teraz jest już jednak w porządku, przeszedł dwa zabiegi - wszczepiono mu amerykańskie soczewki w klinice w Krakowie, która dysponuje najnowocześniejszym sprzętem. I widzi teraz jak sokół. Stracił jednak ponad dwa miesiące treningów, więc na pewno nie jest przygotowany na cały sezon.

To już nie jest też to dziecko, które pamiętają kibice. Ma metr osiemdziesiąt wzrostu, zachował jednak technikę i talent. Teraz będzie poddany treningowi siłowo-szybkościowemu, który mu da odpowiednia moc. Z nim musimy poczekać, choć z drugiej strony można się spodziewać po nim jakiegoś wystrzału. Skoro dobrze skakał, praktycznie nie widząc, to nie wiadomo co będzie teraz, gdy widzi już dobrze. To jest chłopak na przyszłość.

Skoro o przyszłości mowa, to nasza najlepsza zawodniczka w biegach narciarskich - Justyna Kowalczyk przyznała w mediach, że myślała przez chwilę o tym, by zrezygnować ze startu na igrzyskach w Soczi. Niepokoją Pana takie sygnały?

Przyznam, że nie słyszałem o tym. Widziałem ją ostatnio na konferencji prasowej w Krakowie w bardzo dobrej formie. Fizycznie jest świetnie przygotowana, jest przede wszystkim zdrowa i kolano jej już nie dokucza. Trener jest zadowolony i mówi, że tak dobrze jeszcze nie była przygotowana, więc ja mu wierzę, bo on jest raczej oszczędny w słowach, a skoro tak mówi, to musi mieć pewność.

A Kowalczyk ma szansę, żeby w tym roku wygrać kryształową kulę w biegach narciarskich i odebrać to trofeum Norweżce Marit Bjoergen?

Trener Aleksander Wierietielny twierdzi i jest pewny, że Justyna ten puchar wygra. Z kolei z wypowiedzi Bjoergen wynika, że ona będzie się koncentrować na Tour de Ski i Mistrzostwach Świata i będzie odpuszczać niektóre zawody pucharu świata.

Co do Justyny, to trener będzie podejmował decyzje na bieżąco - czy będzie trzeba zrobić jakąś przerwę w startach, coś uzupełnić, poprawić wyświeżyć zawodniczkę, to możliwe, że to zrobi. Patrząc na to, w jakiej ona jest teraz dyspozycji psychofizycznej, jest wielce prawdopodobne, że wygra ten puchar świata.

Mieliśmy ostatnio sporo afer związanych dopingiem, wystarczy wspomnieć historię Lance'a Armstronga. W narciarstwie biegowym kontrowersje wzbudza ciągle sprawa zawodniczek chorujących na astmę, które stosując leki rzekomo mogą poprawić wyniki. Czy Pana zdaniem władze Międzynarodowej Federacji Narciarskiej powinny tę kwestie jakoś uregulować?

W tej sprawie opinie są różne i podzielone. Leki dla astmatyków zostały ostatecznie zwolnione z listy antydopingowej, z tym, że w zasadzie nie nastąpiła żadna zmiana, ponieważ dalej można stosować je tylko w dawkach terapeutycznych. Jeżeli wykryje się u kogoś przekroczenie składników tych leków astmatycznych, a zawodnik nie ma tego leku zgłoszonego na stosownym druku do międzynarodowej komisji antydopingowej i jeśli nie udowodni historią choroby, że jest chory i musi ten lek zażywać - to nie może go stosować. Ja nie chcę się jednak wypowiadać na ten temat.

A gdyby to od Pana zależało, to co by Pan zdecydował?

Nie wiem co bym zrobił. Musiałbym się najpierw głęboko zastanowić.

Wracając jeszcze na koniec do sportowych imprez, to znowu odżyły pomysły by w Zakopanem organizować zawody światowej rangi w zimowych dyscyplinach. Jedna inicjatywa to mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym, druga to kolejne podejście do zimowych igrzysk olimpijskich - tym razem w 2022 roku, ale organizowanych przy udziale Krakowa i wspólnie ze Słowacją. To są projekty, które mają szanse powodzenia?

Zakopane już podjęło decyzje, żeby piąty raz, w 2019 roku starać się o organizację mistrzostw. Natomiast co do igrzysk to idea ta nabiera rumieńców. Bardzo zainteresowani tym są Słowacy, jest bardzo mocne parcie od dołu, czyli ze strony miast i gmin, a także jest cicha zapowiedź oficjalnego wsparcia przez premiera i prezydenta.

W takiej sytuacji, na fali udanej organizacji Euro 2012, w naszej mentalności pojawiło się przekonanie, że jesteśmy w stanie taką dużą imprezę zrobić. I zgadzam się z tym całkowicie. Część zawodów byłaby po polskiej stronie, część po słowackiej. Pewnie tytularnie Kraków byłby miastem gospodarzem, który się stara o igrzyska. Przepisy dopuszczają organizację przez dwa kraje, szanse więc wzrosną.

A gdybyśmy otrzymali w 2019 roku mistrzostwa, to pod ich kątem oraz do olimpijskich starań zasadne byłoby poprawić infrastrukturę. Trzeba przebudować Średnią Krokiew i uruchomić trasy biegowe w okolicach skoczni, żeby to było kompaktowe. Byłoby z tym trochę pracy, ale raz by się to zrobiło i mielibyśmy bazę i obiekty na jedną i drugą imprezę oraz na lata dla rozwoju narciarstwa klasycznego. Teraz Zakopane oprócz Wielkiej Krokwi ma Średnią - przestarzałą, na której już nie powinno się skakać. Z kolei Mała Krokiew źle uczy skoków.

Jest też inna idea - organizacji weekendowych festiwali, pucharów świata w skokach, bieganiu i kombinacji norweskiej. Na tym polu dobrze układa się nam współpraca z Czechami i czeskim związkiem narciarskim. Myślimy o tym, żeby od 2016 roku robić wspólnie taką imprezę w Szklarskiej Porębie i Harrachovie.

Po czeskiej stronie skoki, a po naszej biegi?

Właśnie tak. Tam jest dosłownie 2,5 kilometra od skoczni do tras biegowych na polanie Jakuszyckiej. Trwają już rozmowy między marszałkiem dolnośląskim a jego odpowiednikiem po stronie czeskiej - z okręgu Liberca. To nabiera rozpędu. My już podpisaliśmy z urzędem marszałkowskim i miastem Szklarska Poręba porozumienie w sprawie poprawy infrastruktury. Jest już piękny projekt rozbudowy polany.

Gdyby to wypaliło, w połączeniu z pucharem świata w Zakopanem, to wszystko by nam zabezpieczało rozwój naszego narciarstwa. Myślimy o tym, żeby nie stać w miejscu, tylko się rozwijać.

Apoloniusz Tajner z Adamem Małyszem - fot. East NewsPochodzi z rodziny o dużych tradycjach w uprawianiu sportów zimowych. Jego ojciec Leopold był skoczkiem narciarskim i zawodnikiem startującym w kombinacji norweskiej (m.in. dwukrotnie na zimowej olimpiadzie), a stryj - Władysław - czterokrotnym rekordzistą Wielkiej Krokwi, mistrzem Polski i dwukrotnym reprezentantem olimpijskim.

Apoloniusz Tajner będąc juniorem startował w zawodach kombinacji norweskiej i kilka razy zdobył mistrzostwo Polski. W 1999 roku zaczął prowadzić jako trener kadrę polskich skoczków. Do 2004 roku, kiedy złożył dymisję - jego podopieczny - Adam Małysz zdobył m.in. srebrny i brązowy medal olimpijski, trzy razy z rzędu Puchar Świata oraz wygrał Turniej Czterech Skoczni. Za jego kadencji polscy skoczkowie po raz pierwszy wywalczyli miejsce na podium w drużynowym pucharze świata (trzecie miejsce w 2001 r.). Od 2006 r. jest prezesem Polskiego Związku Narciarskiego.

Menstream.pl


Menstream.pl



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl